Classic Cup moim oczkiem

Pierwsza edycja – rok 2005

Regaty odbyły się w terminie 4 – 10 września. Na linii startu w Świnoujściu spotkały się załogi czterech Opali:

s/y Jagiellonia z kapitanem Januszem Nedomą,
s/y Gwarek z kapitanem Sławomirem Rudnickim,
s/y Dunajec z kapitanem Ryszardem Królem
s/y Politechnika ze mną.

Start wyznaczono na godzinę 1500, a odcinek wiódł do Kołobrzegu. Wydawało by się że 50 Mm wzdłuż brzegu nie powinien być trudny, ale jak pokazał następny dzień dla większości

Była słoneczna pogoda i wiał północny wiatr o sile 2B i zgodnie z prognozą miał skręcać na kierunek północno-zachodni. Start odbył się zgodnie z planem, ale wiatr już nie chciał wiać z planem, odkręcił na wschodni i osłabł do 1B, żeby w nocy właściwe przestać wiać. Meldunki o swojej pozycji, które przekazywaliśmy sobie co cztery godziny wskazywały, że właściwie jesteśmy blisko siebie, ale przy pogarszającej się widoczności i porannej mgle nasze komunikaty kończyły się stwierdzeniem „albo gdzieś w okolicy”. Do pławy KOŁ, która to w namiarze z główką portu Kołobrzeg wyznaczała linię mety, najszybciej dopłynął Gwarek był tam o godzinie 0943, chwilę później przestało wiać. Morze przyjęło stan lustra i postanowiło nas potrzymać. Na minimalnych podmuchach wiatru, maksymalnej ilości żagli i z pomocą wiadra następna metę przecięła Politechnika, była godzina 1347, chwilę później Dunajec zakończył ten odcinek. Najmniej szczęścia w tym odcinku miała Jagiellonia skończyła o 1708.

Start z Kołobrzegu miał być, o 1900, ale w związku z późnym przybyciem Jagiellonii i brakiem wiatru odłożyliśmy go do godziny 2300. O 2300 wiało z południa około 2 w skali Beauforta. Celem było Svaneke na Bornholmie. Wiatr utrzymał się całą noc, żegluga była przyjemna i co ważniejsze dość szybka. Rano zgodnie z pozycją powinniśmy mieć około 7 Mm do latarni Dueodde, o 0915 (godzina naszego kontaktu) wynikało, że jesteśmy ostatni ze stratą około 15 mil. Coś mi nie pasowało, zacząłem podejrzewać, że nasz log przekłamuje, postanowiłem poczekać. Dosłownie godzinę później zobaczyliśmy Bornholm, a nasza średnia prędkość z ostatniej godziny to 4 węzły! Dobrze, że ten odcinek ma 60 mil a nie 600 czy 6000 … log kłamał! Przed metą wiatr znów przestawał wiać i chwilę po tym jak ostatni z jachtów (ja 😉 ) przekroczył linię mety przestał wiać zupełnie. Kolejność po tym odcinku była następująca: Gwarek, Dunajec, Politechnika i Jagiellonia.

Rano każdy chętny mógł zwiedzić inne Opale, bo pomimo tego, że są to takie same konstrukcje to każdy z jachtów był inny, zarówno z zewnątrz jak i od wewnątrz. Dunajec ma największy kokpit, Gwarek dwie zejściówki i niską burtę, Jagiellonia o połowę krótszą nadbudówkę, Politechnika najmniejszy kokpit i dość wysoką burtę.

Trasę ze Svaneke do Christanso przebyliśmy we własnym tempie i z możliwością użycia GPSów, taki „cruise in company”, gdyż wieczorem miał się odbyć start w stronę polskiego wybrzeża. „Rada plemienna”, jak określały spotkania kapitanów załogi ustaliła, że ze względów czasowych i wiatrowych metę następnego etapu wyznaczy linia od latarni Rozewie 12 mil w kierunku północnym. O 1900 wystartowaliśmy do ostatniego odcinka regat. Przy zachodnim wietrze o sile 4B start pięciu Opali (na tym odcinku startował jeszcze s/y Wars z kapitanem Arturem Krystosikiem) ustawionych w linii wyglądał imponująco i wszystkim dostarczył dużo emocji. Szczególnie że w tym przypadku start był lotny i na sygnał startu załogi dopiero zaczęły stawiać żagle. Przez całą noc wiatr się utrzymał co zapewniło nam średnią prędkość około 5 węzłów, rano z pozycji, które otrzymałem od innych jachtów wynikało, że wszyscy jesteśmy w okolicach Łeby. Niestety około południa, znów przestawało wiać i jachty które były na początku miały go więcej i dłużej, także rozrzut w czasie przy przekraczaniu linii mety zrobił się spory. Ostatecznie kolejność jachtów była następująca:

1) Gwarek
2) Dunajec
3) Politechnika
4) Jagiellonia

Z braku wiatru wszyscy weszliśmy do Władysławowa, a rano popłynęliśmy na Hel, gdzie oficjalnie zakończyliśmy regaty, a kapitan Gwarka odebrał puchar od Komandora SKŻ Marka Strzelczyka.

Druga edycja – 2006

Wprowadziliśmy parę istotnych zmian:

– Zmieniliśmy sposób punktacji, bo jak się okazało suma czasów to nie był najlepszy pomysł
– Wprowadziliśmy przeliczniki, żeby było bardziej sprawiedliwie.
– Wyłączamy wszystko co jest elektroniczne
– Trasa jest z Gdyni do Gdyni, bo udział jachtów ze Szczecina czy Świnoujścia jest żaden.

Wystartowaliśmy 16 września w dziewięć (!) jachtów: Gwarek, Politechnika, Mokotów, Farurej, Wars, Portowiec Gdański, Rodło, Jagiellonia i Gerlach, w stronę Helu. Po nocnym postoju start do drugiego etapu do duńskiego Nexo. Niestety, mój jacht (Politechnika) wrócił właśnie z czteromiesięcznego rejsu, z długą brodą wodorostów i naderwaną płytą uziemiającą a na dodatek bez silnika, więc jak się łatwo domyśleć moja prędkość była … mizerna :-/ więc dopłynąłem rano w przeciwieństwie do reszty, która zdążyła dopłynąć wieczorem bądź w nocy … Jak już chwilkę odsapnęliśmy to ruszyliśmy do kolejnego etapu. Metą był Utklippan, do którego dotarliśmy koło północy. Po nocnej imprezie, a działo się działo ;-)))) to pod wieczór ruszyliśmy z powrotem. Ostatni odcinek kończył się w Gdyni… ja niestety z moim superszybkim arcyregatowym jachtem, byłem w stanie dopłynąć do Władysławowa a na zakończenie regat i tak się spóźniłem … Ostateczna klasyfikacja była następująca:

s/y Gwarek – kapitan Sławomir Rudnicki
s/y Farurej – kapitan Krzysztof Bieńkowski
s/y Mokotów – kapitan Zuzanna Łopieńska (cała załoga damska!)
s/y Wars – kapitan Artur Krystosik
s/y Portowiec Gdański – kapitan Rafał Głogowski
s/y Rodło – kapitan Jan Kozarzewski
s/y Jagiellonia – kapitan Michał Kwaśny
s/y Politechnika – kapitan Darek Krzemiński
s/y Gerlach – kapitan Stanisław Dębicki – nie klasyfikowany

Rok 2007, czyli po raz trzeci

Dzięki staraniom Piotrka Berlińskiego miesięcznik „Żagle” został naszym patronem medialnym.

Regulamin prawie bez zmian, Artur udoskonalił trochę przeliczniki, ale niestety mi na nie wiele pomogło. Z przyczyn nie do końca jasnych moja „Politechnika” była ostatnia, bo nawet jak sporo wyprzedziłem inny jacht to przelicznik twierdził, że należy mi się miejsce niżej :-/ … Start do regat wyznaczono na 1200 w niedzielę 22 września, na linii startu stanęło aż dziesięć (!) jachtów:

s/y Gwarek z kapitanem Sławomirem Rudnickim,
s/y Farurej z kapitanem Krzysztofem Bieńkowskim,
s/y Wodnik II z kapitanem Arturem Krystosikiem,
s/y Politechnika z kapitanem Dariuszem Krzemińskim,
s/y Portowiec Gdański z kapitanem Dominikiem JaworskiM,
s/y Polski Len z kapitanem Bartoszem Janicem,
s/y Komandor II z kapitanem Katarzyną Gaul,
s/y Freya z kapitanem Michałem Klepaczem,
s/y Mokotów z kapitanem Małgorzatą Czarnomską
s/y Dunajec z kapitanem Wojciechem Marcinowskim.

Pierwszy odcinek regat, krótki bo z Gdyni do pławy GN, później do pławy GD i do portu Hel, był bardzo widowiskowy i pokazał, że na krótkim odcinku stosowanie różnych taktyk przynosi wymierne efekty, czasem hals o 100 metrów dłuższy pozwalał zyskać dużą przewagę nad konkurencją. Na mecie pierwszy był Gwarek, drugi Wodnik II a trzeci Komandor II.

Start do drugiego etapu regat był tego samego dnia, a metą i startem do kolejnego odcinka była linia główki portu Władysławowo i pławy WL. Dalej płynęliśmy do szwedzkiego Gronhogen na południu Olandii. Wystartowaliśmy zaraz po szybkiej odprawie granicznej (dziękujemy Panu ze Straży Granicznej 🙂 ) około godziny 2100. Najpierw miało być wzdłuż półwyspu helskiego, ale niestety bardzo słaby wiatr i pogarszająca się widoczność troszkę utrudniła ten niby prosty odcinek. Wcześniej bądź później wszystkie jachty przecięły w nocy linię mety drugiego odcinka i wystartowały od razu do trzeciego o długości 130 Mm, na szczęście wiatr zaczął wiać z kierunku S – SE, a momentami tężał do 6B. Jachty do Gronhogen dopływały od godziny 0100 (24 września) do około 0500. Jedynie Portowiec Gdański gdzieś „zginął” i jak się później okazało niestety rozbił się na wschodnim wybrzeżu Olandii (nikomu z załogi nic się nie stało). Po trzech odcinkach liderem był Polski Len, a dalej Gwarek, Farurej, Komandor II, Gwarek, Freya, Wodnik II, Mokotów i Politechnika. Po ustaleniu co się stało z załogą Portowca Gdańskiego ustalono, że start do kolejnego odcinka będzie następnego dnia o 0900 rano i że trasa będzie z powrotem do Władysławowa i na Hel.

Start odbył się zgodnie z planem i … nie było wiatru, bardzo powoli odpłynęliśmy od Olandii i co gorsze z tą samą prędkością, a czasem wręcz stojąc (!) przekraczaliśmy ruchliwy tor wodny, na szczęście widoczność była bardzo dobra a i oficerowie wachtowi zmieniali kursy swoich statków, żeby nas ominąć (dziękujemy ! 🙂 ). Nad ranem zaczęło wiać, najpierw delikatnie, później coraz bardziej, ale dzięki temu linia mety była coraz bliżej. Po przekroczeniu mety pod Władysławowem to właściwie jak w domu, jeszcze parę krótkich halsów i meta w Helu. W sobotę rano Komandor SKŻ PW wręczył puchar oraz pamiątkowe kubki zwycięskiej załodze Gwarka.

Była to trzecia już edycja regat Classic Cup i z roku na rok jest coraz więcej uczestników. Pokazuje to że żeglarzy interesuje nawigacja przy użyciu tradycyjnych metod, a jak do tego dochodzi jeszcze współzawodnictwo to wychodzi z tego świetna i ucząca zabawa.

Klasyfikacja końcowa:

1. s/y Gwarek – Sławomir Rudnicki
2. s/y Farurej – Krzysztof Bieńkowski
3. s/y Wodnik II – Artur Krystosik
4. s/y Polski Len – Bartosz Janic
5. s/y Komandor II – Jan Kozarzewski
6. s/y Freya – Michał Klepacz
7. s/y Mokotów – Małgorzata Czarnomska
8. s/y Dunajec – Wojciech Marcinowski
9. s/y Politechnika – Dariusz Krzemiński
10. s/y Portowiec Gdański – Dominik Jaworski

Rok 2008 – kolejna edycja

Pomimo zeszłorocznego wypadku, regaty znów się odbyły.

Zresztą po rozprawie w Izbie Morskiej Pan Delegat Ministra pogratulował pomysłu regat i życzył powodzenia 🙂

Zmian w regulaminie właściwie nie było. Na starcie pojawiły się:

s/y Gwarek – Sławomir Rudnicki
s/y Politechnika – Rafał Głogowski
s/y Polski Len – Bartosz Janic
s/y Nitron – Michał Kuszewski
s/y Wodnik II – Artur Krystosik
s/y Mokotów – Małgorzata Czarnomska
s/y Warszawska Nike – Darek Krzemiński

Wystartowaliśmy z Gdyni w niedzielę, z małym opóźnieniem, bo stan jachtów jak zwykle wymagał pilnych napraw. W trakcie krótkiego odcinka na Hel, nauczyłem się, że mój jacht słabo się halsuje, nauka kosztowała mnie zajęcie przed ostatniego miejsca. W niedzielę wieczorem ruszyliśmy do drugiego odcinka z Helu do Władysławowa… i tuż po starcie moja genua pękła na pół, za nim udało ją się wymienić już byłem ostatni i tak pozostało do końca tego odcinka.

We Władysławowie trochę nas przytrzymało i wystartowaliśmy później. Metę wyznaczono w Gronhogen, ale cóż to był za piękny odcinek, wiało pięknie, płynęliśmy w grupie dość blisko siebie i z niesamowitą prędkością. Zajęło nam to mniej więcej 12 godzin 🙂 istny rekord 🙂 Byłem czwarty na tym etapie. Krótki postój na Olandii i ruszamy z powrotem na Hel … i znów super szybka żegluga… przypłynąłem trzeci 🙂 Co prawda w rezultacie i po przeliczeniach byłem ostatni, ale gdyby nie pech na początku to byłoby lepiej :-))

    Klasyfikacja po przeliczeniu:

1. s/y Gwarek
2. s/y Polski Len
3. s/y Wodnik II
4. s/y Mokotów
5. s/y Nitron
6. s/y Politechnika
7. s/y Warszawska Nike

Moje obserwacje z regat dotyczące stanu jachtów są niestety, bardzo smutne. Z roku na rok stan jachtów jest co raz gorszy. Jeszcze trochę, a okaże się, że nie błędy kapitanów i oficerów, ale właśnie ich stan nie pozwoli na kolejny start do regat…

Tym razem wystartowałem na jachcie

S/Y „Warszawska Nike” – typ Conrad 1420, o długości 14,15 metra, plastikowy, armator to Harcerski Ośrodek Wodny w Warszawie. Jadąc na rejs słyszałem mało pochlebne opinie… ale jak przyjechałem to byłem mile zaskoczony 🙂 Jacht jest szybki i dość dobrze utrzymany.

Rok 2009 – Regat nie ma …

Miały być, ale się nie odbyły…

Rok 2010 – pływamy dalej

Po zeszłorocznej przerwie wzięliśmy z Arturem sprawy w swoje ręce. Zmieniła się trochę nazwa, a regaty „dorobiły się” własnej strony internetowej (www.classiccup.pl) oraz profilu na Facebooku.  SKŻ został naszym sponsorem i mamy kilku patronów medialnych. Dopuściliśmy też właściwie wszystkie jachty i wystartowaliśmy. Znaczy Artur wystartował, mnie się nie udało. Więcej informacji jest już na stronie regat oraz tutaj.

Rok 2011 – znów beze mnie

Kolejna (niestety) edycja beze mnie 🙁 za rok będzie już wystartuję, a przynajmniej mam taką nadzieję.  Relacja na stronie regat.

Rok 2012 – czyżby nowa tradycja?

Chyba właśnie rodzi się „nowa świecka tradycja” tzn.: znów mnie nie było. Może w przyszłym roku. A póki co czekamy na relację i zdjęcia z tej edycji.

Rok 2013 – edycja widmo.

Jachtów było pięć. Pogoda była paskudna i w zasadzie regaty nie opuściły Zatoki Gdańskiej.  Nikt z organizatorów nie mógł wziąć udziału w regatach i  nam się rozjechało zebranie potrzebnych informacji (w tym zdjęć).

Rok 2014 – wygrałem.

Wreszcie udało mi się wygrać. Nie było to co prawda zwycięstwo spektakularne, bo jachty były dwa, ale mam wreszcie puchar 🙂 Pełną relację można przeczytać albo w magazynie Jachting 04/2015 albo na stronie regat tutaj

Rok 2015 – Hel i Gronhogen

Jachtów było osiem. Wygrał Sirius, ja byłem czwarty. Co ważne odwiedziliśmy po raz n-ty Gronhogen i nie zważając na malkonentów uważam, że miejsce jest na potrzeby imprezy świetne. Podobnie jak Hel w drodze powrotnej.

Rok 2016 – piękny wrzesień

Było ciepło, wiało nie za mocno, ale dość stabilnie, choć zdarzyły się także chwile słabego wiatru. Jachtów było sześć, ludzie super, atmosfera w trakcie też super. Byłem drugi w sumie, pierwszy był Trygław.

Rok 2017 – jak nie wywołać III wojny światowej

Po raz pierwszy w historii tej imprezy popłynęliśmy do litewskiej Kłajpedy. Do pokonania było 100 mil morskich i akwen, na którym ćwiczyły wspólnie marynarki wojenne Rosji i Chin… czyli ZAPAD 2017. Dotarliśmy bez większych przygód ( nie licząc dwóch (najpewniej) rosyjskich okrętów, które to nastraszyły załogę Trygława. Nie spowodowaliśmy też wybuchu trzeciej wojny światowej kiedy Tornado (a w końcu to okręt wojenny) przecinał akwen manewrów. Mi poszło słabo, byłem przedostatni. Wygrało Tornado, to był nasz znikający punkt…