Żaglowce na których pływałem

Żaglowce od kiedy istnieją pobudzają ludzką wyobraźnie i na zawsze chyba tak zostanie. Pływałem, kiedyś więcej teraz trochę mniej, tylko albo aż na trzech. Z każdym mam związane sporo opowieści i wspomnień. Każdy jest inny, każdy ma swoją historię. Kilka słów o każdym z nich:

STS „Zawisza Czarny – ma 42,7 m długości, ożaglowanie typu szkuner sztakslowy i silnik od U-Boota, armatorem jest CWM ZHP. To mój pierwszy żaglowiec na którym pływałem, pierwszy na którym zostałem oficerem i pierwszy na którym byłem chiefem i kapitanem stażystą. Od 2005 do 2009 byłem chiefem w rejsach „Zobaczyć Morze”, ponownie wziąłem udział w tym projekcie w 2015 roku. Tym razem jako oficer wachtowy (pozdrawiam wachtę I). Był to też pierwszy rejs na żaglowcu, na który pojechałem z własnym dzieckiem 🙂 W pewnym momencie zacząłem pływać tam jako motorzysta. Żaglowiec niby ten sam, ale doświadczenie jakby inne …

STS „Pogoria” – ma 47 m długości, ożaglowanie typu barkentyna, armatorem jest STAP. Bardzo lubię ten żaglowiec, jest szybki i wygodny, wymaga zgrania większości załogi, chociaż da się go poprowadzić w trzy osoby 😉 Pływałem na nim wielokrotnie jako oficer wachtowy i starszy oficer z grupami szkolnymi, firmami czy grupami znajomych.

STS „Fryderyk Chopin – największy pływający bryg na świecie, z bukszprytem ma 55 metrów długości. Właściciel jest prywatny. Pełnorejowe ożaglowanie ma swoje zalety, ale „Chopin” pod wiatr nie pływa … za to z wiatrem fiu fiu ,,,  🙂 Byłem tam chiefem, chyba jedynym w historii 😉